Była wczoraj Basia (przyjechała z mężem, ale go nie przyprowadziła , byśmy mogły spokojnie porozmawiać- on pojechał zwiedzać Wrocław). Natargała mnóstwo wyżerki , przyrządzonej przez siebie (chyba na cały miesiąc, bo tego nie da się zjeść w ciągu kilku dni !), jeszcze inne prezenty. Naprawdę niepotrzebnie, ale widać,że serce ma otwarte i dobre to kobieciątko. Przy tym pogodna, uśmiałyśmy się do woli.
Przyjechała przy okazji odbioru książek - dla siebie i czworo znajomych, przyjaciół. Tak więc moja porcja, przysłana przez p. Krysię z wydawnictwa - topnieje, na szczęście, choć tutejsza społeczność udaje, że nie wie nic na temat wydania mojej biografii i nie pyta o ew. jej nabycie. Nie zawiedli. Tak, jak sądziłam - guzik ich obchodzę tak, jak i inni mieszkańcy tego Domu. Ścięłam się z Jolą - naszą socjalną, bo ona akurat wiedziała, iż zostanie wydana , a ja ją zawiadomiłam, że przyszły. Udaje Greka, że nie wiedziała o tym, iż są do nabycia, ale już pofatygować się, by zapytać o to telefonicznie nie przyszło jej do głowy. Zamówiła w wydawnictwie.
Nie chce mi się o tym pisać.
Fajną recenzję napisała Anetka z Gdyni
Cieszy mnie fakt, iż ci, którzy ją przeczytali - wracają do treści i chwalą ją. Jest to dla mnie duża satysfakcja.
Zdaje mi się , że gorzej rozprowadza się w samym wydawnictwie i jego księgarni. Obcy jakoś mniej są zainteresowani czyimś życiorysem i mają opory z wydawaniem pieniędzy.
Ale, może z czasem ?
Bardzo trafna recenzja.Ja wprawdzie jestem dopiero w połowie książki ,ale już widzę ,że dalszy ciąg będzie tak samo interesujący. Jeżeli pozwolisz ,to po przeczytaniu i przemyśleniu też napiszę kilka zdań na jej temat.
OdpowiedzUsuńDobrze ,ze się odnalazłaś i że wiem ,że Anonim to Ty.
Jestem okrutnie przeziębiona i kaszlę, jak przy kokluszu. Zażywam jakieś leki, ale nie przerywają drapania w gardle i paskudnego kaszlu. Pewnie skończy się na zapaleniu oskrzeli, jak zawsze.
OdpowiedzUsuńWyobraź sobie, że w sobotę przyjechała do mnie znajoma blogowiczka, z którą mamy od dawna kontakt przez internet. Koniecznie chciała mnie poznać i wyruszyła, spod Łodzi, z mężem (od pojechał zwiedzać Wrocław, byśmy mogły sobie pogadać. I gadałyśmy - ok.. 4 godzin.Przywiozła masę wałówki, którą nie zjem nawet przez miesiąc . Uśmiałyśmy się, gadałyśmy o wszystkim. Bardzo sympatyczna, a co najważniejsze - życzliwa mi osoba. Kupiła aż cztery książki ,w prezencie, dla swoich znajomych.
Jak na "blogową" opowieść (nigdy nie przypuszczałam, że będzie wydana w formia książki !) , aż dziw, że się podoba. To tylko część moich przygód, ale nie mogłam się rozwlekać, by nie nudzić czytelników. Pisałam to, co było ważniejsze w moim życiu i co miało potem następstwa. Sporo przez moją rogatą i niepokorną duszę i zachowania. A teraz będę musiała podzielić się forsą z wydawcą. Nie wiem ile oni sprzedadzą, bo nasi rodacy, a ni nie chcą czytać, ani wydawać na nie forsę, Tacy już jesteśmy - półanalfabeci.
Pozdrowionka.
P.S. Festiwale piosenki studenckiej odbywały się dotychczas we Wrocławiu.
Aha, oczywiście pisz ile chcesz na temat książki. A jeżeli recenzja będzie pozytywna - to tym bardziej. Buźka.
OdpowiedzUsuńSprostowanie. Festiwale Piosenki Studenckiej odbywały się od 1961 roku zawsze w Krakowie.Inicjatywa wyszła z Klubu pod Jaszczurami.
OdpowiedzUsuńMasz rację. pomyliło mi się z Festiwalem Piosenki Aktorskiej. tyle tych festiwali, że aż głowa boli.
OdpowiedzUsuń